Bajeczki o Kamyczku, które mamy w swojej biblioteczce przeszły przez sporo małych rączek, a ciągle są w stanie więcej niż zadowalającym. To dlatego, że są znakomicie wydane. Gruby karton jest odporny na najrozmaitsze pomysły maluchów.
Ale „Kamyczki” są solidne pod wieloma względami. To książeczki, które starczą nie tylko na „dużo dzieci”, ale też na długie lata. Opowieści o Kamyczku są uniwersalne. Z przyjemnością przekartkuje kolorowe obrazki roczny brzdąc. Dwulatek jest w stanie wysłuchać już całej niedługiej historyjki, a pięciolatek wróci do „Kamyczków” podejmując pierwsze próby samodzielnego czytania. Dlatego właśnie tak lubię te kolorowe książeczki.
Moja gromadka posiada w swoich zasobach 4 opowiastki z kamyczkowej serii: „Kamyczek przy stole”, „Kamyczek na nocniczku”, „Kamyczek Uwaga!” i „Kamyczek dobranoc”. Teraz stoją na półeczce u naszej najmłodszej pociechy, ale swego czasu odwiedziły też pokoje chłopaków. I nie tylko ich, bo sporo wędrowały po całej rodzinie. Dlatego właśnie jestem pełna podziwu, że to przetrwały i wróciły do nas w stanie prawie nienaruszonym.
O czym są „Kamyczki”? O Kamyczku oczywiście! Małym chłopcu, który ma takie same kłopoty i radości jak inne małe dzieci. Kamyczek z książeczki ma według mnie około 2,5 – 3 lat. Tak jak inne dzieci marudzi przy obiedzie, uczy się załatwiać na nocnik, spada z krzesełka, albo nie słucha mamy, kiedy każde mu ona ubrać rękawiczki. Tak jak inne dzieci bawi się w piaskownicy, idzie z dziadkiem do parku i pałaszuje ciasteczka czekoladowe na zasłużony poobiedni deser. Myślę, że właśnie dlatego dzieci lubią Kamyczka. Po prostu doskonale go rozumieją.
A teraz o ilustracjach. Są bardzo kolorowe i bardzo proste. Obrazki, na których Kamyczek się śmieje, płacze, czy stoi zagubiony w posiusianych majteczkach. Jest tylko jedna rzecz dotycząca ilustracji, która od zawsze mnie intrygowała. Dlaczego Kamyczek nie ma włosów? To w końcu nie półroczny niemowlak, tylko przedszkolak pełna gębą? Ale to my dorośli zwracamy uwagę na takie mało istotne szczegóły. Żadna z moich pociech, którym czytałam książeczki o Kamyczku nigdy nie zwróciła na to uwagi. Kamyczek jest po prostu Kamyczkiem.
Na koniec tylko uwaga dotycząca nowszych wydań książeczek o Kamyczku. Nie ma już grubej tektury. Szkoda. Wydania, które widziałam w księgarni są oczywiście ładne i kolorowe, ale kredowy gruby papier z pewnością nie przetrwa tyle co solidny karton. Tym bardziej się cieszę, że mamy w naszych zbiorach kamyczkową „klasykę”.
Kamyczek przy stole / Kamyczek na nocniczku / Kamyczek uwaga! / Kamyczek Dobranoc
Tekst: Joceline Sanschegrin
Ilustracje: Claude Lapierre
Wydawnictwo REA, 2001.
Moja córka za nim niestety nie przepada 😉 a co do kartonu to u nas właśnie z nim był największy problem i „padały” jako pierwsze. Bardzo dosłownie potraktowała stwierdzenie „pochłaniać książki” i jak z takimi typowymi nie było relatywnie problemu tak właśnie kartonowe przy każdej próbie kontaktu były mocno konsumowane.
PolubieniePolubienie
Cóż, książeczki bywają też smaczne 🙂
PolubieniePolubienie
kamyczki rządzą
PolubieniePolubienie