„Magia domowych potworów” Stanislawa Marijanowica utkwiła mi w pamięci z jednego powodu – kiedy czytałam ją z dziećmi po raz pierwszy wszyscy zataczaliśmy się ze śmiechu. Szczególnie rozbawił nas jeden fragment książki. Ale po kolei…
Historyjka rozpoczyna się w momencie, kiedy rodzina mieszkająca w najstarszym domu w mieście wyjeżdża na wakacje. Na straży domostwa pozostają tylko dwa domowe potwory Gilgot i Łachot – ani piękne, ani mądre, z pewnością natomiast – zupełnie niegroźne. To małe łobuziaki, które szperając po domu, zastanawiają się, co by tu zbroić.
Gilgot i Łachot przypadkiem znajdują w wielkiej skrzyni tajemniczą Księgę Magii. Posługują się nią bardzo nieporadnie i zaczynają się nawzajem zmieniać w różne dziwadła, na przykład w Żabopodomniaka Skrzydlatego, Marchewkoida Dwugłowego, Kuręczaka Włochatego, Mongoidalnego Myszopapuga… Wszystkie te brzydactwa zostały przez autora zilustrowane, a ilustracje dowodzą, że zasługują na swoje nazwy. To właśnie ta część książki rozbawiła nas najbardziej.
Zabawa potworków trwała dopóki nie zamienili się nawzajem w Bulwiaka i w Bulwojada Pręgowanego – dwóch odwiecznych wrogów, przy czym ten drugi żywi się tym pierwszym. Zabawa Łachota i Gilgota mogłaby się skończyć tragicznie, gdyby do gry nie wkroczył mieszkający w pobliżu Antylud Straszliwy – prawdziwy potwór, nie jakiś tam domowy potworek (co dobitnie widać na ilustracji). Sprawy przybierają wtedy zupełnie inny obrót i bracia zamiast gonić siebie nawzajem zgodnie uciekają przed okropnym Antyludem. Końca historyjki nie zdradzę. Myślę jednak, że nie zepsuję nikomu zabawy jak dodam, że wszystko się dobrze kończy 🙂
Opowiastka o Gilgocie i Łachocie to zabawna książeczka, której „terapeutyczne” właściwości z pewnością docenią rodzice dzieci odczuwających lęk prze potworami i strachami. Książkowe potwory nawet największego „strachajłę” przyprawią o ból brzucha – tyle, że ze śmiechu. Nie polecam jej jednak młodszym dzieciom, szczególnie tym bardziej strachliwym. Mogą one jeszcze nie zrozumieć dowcipu wynikającego z zabawnych nazw i przedziwnych kształtów tytułowych domowych potworów. A Antylud z ilustracji naprawdę nie wzbudza sympatii. Dlatego poczekajmy z lekturą „Magii…” do około 5-6 roku życia.
Nie jest to może pozycja, dla której warto szperać po bibliotekach i internetowych aukcjach, ale jak już wpadnie Wam ręce – przeczytajcie ją dzieciom. Tylko na wszelki wypadek nie przed snem 🙂
Magia domowych potworów
Autor: Stanislav Marijanovic
Tłumaczenie: Hanna Baltyn
Ilustracje: Stanislav Marijanovic
Nasza Księgarnia, 2005.
fantastyczna książka dla małych łobuzów, trezba przyznać że i wciągnęła mnie starego konia, najlepsze są zabawy słowem, nazewnictewem, zapada w pamięć
PolubieniePolubienie