Przeczytałam ta książkę moim dzieciom, a kiedy dobrnęłam do końca powiedziałam: „Nic nie rozumiem”. Wtedy mój syn odparł: „Ale ja rozumiem” i wyjaśnił mi o co chodziło w opowieści o Nusi i baranich łbach. Wtedy wiedziałam, że warto o tej książce napisać. W końcu to książka dla dzieci, a nie dla dorosłych.
„Nusia i baranie łby” to druga książka Piji Lindenbaum, którą wspólnie przeczytaliśmy. Pierwsza opowiadała o „Filipie i mamie, która zapomniała” i wydała mi się równie dziwna. Po obydwie sięgnęłam w miejskiej bibliotece z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że są one ze Szwecji, a do tej pory szwedzka literatura dla dzieci nigdy mnie nie zawiodła. Po drugie, dlatego że zauroczyły mnie ilustracje namalowane przez autorkę. No i może jeszcze to, że są krótkie, w sam raz na czytelniczy przerywnik w podróży samochodem, w którą właśnie wyruszaliśmy.
Historyjka o Nusi wydala mi się niezrozumiała i nieco dziwaczna. Bo czy nie są dziwaczne barany, które nie dość, że mieszkają na bezludnej wyspie w okolicach ekskluzywnego hotelu, gadają w dziwnym języku (zamiast baraniego „bee-bee”, one robią „piri-piri-hoho”, albo „hulim-skulim”), to na dodatek żywią się zużytymi plastrami opatrunkowymi. Hmm…
I do tego Nusia, którą rodzice zabrali na wakacje do hotelu z basenem, gdzie nie ma dzieci, nie ma piaskownicy i wszyscy chodzą cały dzień w strojach kąpielowych. „WSZYSTKIE dzieci lubią się kąpać” – stwierdza tata Nusi i nie rozumie, czemu ona ucieka z leżaka nad basenem.
Czemu? Bo Nusia nie lubi się kąpać. Jest dziwna. Inna niż WSZYSTKIE dzieci. Nusia wyrusza na poszukiwanie piasku i wtedy spotyka owe dziwaczne baranie łby. Są spocone i wygłodniałe. Żeby przeżyć muszą przeprawić się przez wodę i dotrzeć do hotelu. Ale barany wody boją się jak ognia. Kto je uratuje? Nusia, która nie tylko potrafi się z nimi porozumieć, zaopiekować, ale nawet… nauczyć je pływać!
„Nusia i baranie łby” to niezwykle mądra książka, choć jej mądrość jest umiejętnie zakamuflowana. I bardzo dobrze, bo każdy może z niej wyciągnąć coś innego: że nie WSZYSTKIE dzieci lubią sie pluskać w basenie i są takie, które wolą kopać w piasku; że można pokonać własne słabości pomagając innym, słabszym od nas; że nie wszystkie owce lubią trawę i beczą – są takie które wolą zużyte plastry…
I zrozumiałam! Mama – barani łeb 🙂 Jak to dobrze, że mam dzieci, które potrafią wytłumaczyć, to co mi wydaje się dziwne.
Nusia i baranie łby
Autor: Pija Lindenbaum
Ilustracje: Pija Lindenbaum
Wydawnictwo Zakamarki, 2008.
A mnie się zdawało, że Nusia zbierająca owieczkom plastry i susząca je na leżakach wcale nie jest inna niż wszystkie dzieci, tylko właśnie esencjonalnie dziecięca… http://www.literaturasautee.pl/literatura-dla-dzieci/bez-zbednych-moralow-czyli-nusia-i-dzieci/
PolubieniePolubienie
[…] Czytam moim dzieciom dużo różnych książek, nie tylko skandynawskich, ale moje doświadczenie jest takie, że to właśnie literatura ze Szwecji, czy Norwegii rodzi najciekawsze tematy do naszych czytelniczych dyskusji. I o dziwo, choć rzeczywiście w skandynawskich książkach rodzina często bywa rozbita lub z jakiś powodów rodzice w ogóle się w nich nie pojawiają, to moi młodzi słuchacze niespecjalnie zwracają na to uwagę. Dlaczego? Ponieważ w skandynawskich książkach najważniejsze jest dziecko. To jak ono widzi świat, jak sobie radzi z różnymi problemami, które napotyka na swojej drodze: z rozłoszczoną mamą, mamą pogrążoną w smutku, czy z nieobecnym tatą. Osobiście w znanej mi literaturze skandynawskiej najbardziej cenię właśnie to, że traktuje ona o sprawach trudnych, nie unika tematu obojętności rodziców wobec dziecka (Grzeczna), nie boi się mówić o tym, że my dorośli widzimy nasze dzieci takimi, jakie chcemy, żeby były, a nie takimi jakie są naprawdę (Nusia i baranie łby). […]
PolubieniePolubienie
[…] ze wszystkich stron okrzyki radości. Nusię znamy już dosyć dobrze z innych opowiadań: „Nusia i baranie łby” oraz „Nusia i bracia łosie”. Wszyscy byliśmy ciekawi, z czym będzie musiała zmierzyć […]
PolubieniePolubienie
[…] Inne książki autorki: Nusia i baranie łby […]
PolubieniePolubienie