Ta książka jest starsza ode mnie (choć nie dużo). To mój skarb z dzieciństwa. Dzielę się nim z moimi dziećmi (ale przychodzi mi to raczej ciężko). „Świerszczyk i mrówki” – moja książka specjalna. Cieszę się, że moje pociechy ją pokochały i recytują razem ze mną historię o leniwym świerszczu i pracowitych mrówkach. Tylko jakoś ciągle nie mogę im jej oddać.
Po wspólnej lekturze książka zawsze trafia na górną półkę. W moim pokoju.
Mam dwie takie książki. O drugiej z nich, zatytułowanej „Gałgankowy skarb”, napiszę zapewne przy innej okazji. To moje święte książki. Przypominają mi wspólne czytanie z tatą. Nie czytanie, a recytowanie, bo i tata, i ja znaliśmy je na pamięć. Kiedy zabierałam je z mojego rodzinnego domu, myślałam, że jeśli kiedyś (może) będę miała dzieci, to z całą pewnością moje książkowe skarby przypadną im. A teraz co? Pokazałam. Poczytałam raz, drugi, trzeci, setny. Ale oddać? Nie dam rady!
„Świerszczyk i mrówki” to czechosłowacka (sic!) opowieść o beztrosce i rozsądku. „Usiądźcie dzieci przy mnie w krąg, mam dla was bajkę z leśnych łąk, o dzielnych mrówkach jest to bajka i o przygodach Świerszcza grajka.” Mogłabym tak dalej, ale treść bajeczki bez trudu odnajdziecie w sieci. Opowiem tylko w telegraficznym skrócie.
Przez całe lato mrówki ciężko pracują gromadząc zapasy na zimę, a tymczasem świerszcz gra na skrzypkach, nie przejmując się tym, co stanie się za kilka miesięcy. Kiedy nastaje mróz, grajek niemal umiera z głodu i wyziębienia. Ratują go dzielne mrówki, dają mu schronienie i jadło. Świerszcz przyznaje się do swojego błędu i przeprasza za bezmyślność, a tymczasem to mrówki czują się mu wdzięczne. Muzyka świerszcza przez całe lato pomagała im w pracy. Ocalony świerszczyk bierze swoje skrzypki i w zimowy wieczór, rozgrzewa mrówcze serca. Gra, gra, gra…
Proste rymy wpadają do każdego dziecięcego ucha i szybko zapadają w pamięć. Ale książeczka do dziś urzeka mnie przede wszystkim zupełnie czym innym. Wydana jest na grubym kartonie i w co drugiej stronie zrobione jest sprytne wycięcie. Widać przez nie następny obrazek. Wycięcie zawsze jest zrobione tak zmyślnie, że po odwróceniu strony, idealnie współgra ze stroną poprzednią. Tyle już razy wertowałam te strony i zawsze jestem cała w zachwytach.
Najlepiej efekt precyzję wycięć widać na końcu bajeczki, kiedy przez otwarte okna i drzwi mrowiska wyglądają przerażone buzie mrówek, biegnących na pomoc zziębniętemu świerszczowi, a po odwróceniu strony, te same mrówki okazują się tańczyć, a drzwi do mrowiska są szczelnie zamknięte (wcześniej drzwi były drzewem!).
I tak sobie myślę, że chyba nigdy tej książki nikowu nie oddam. Pomazałam ją kiedyś ołówkiem, grzbiet też już nieco nadwerężony, po co ktoś ma jej zrobić jeszcze większą krzywdę? Wypożyczanie dzieciakom do poczytania przecież nie jest zbytnio samolubne, prawda? A oni muszą dla siebie znaleźć inne skarby…
Świerszczyk i mrówki
Autor: J. Z. Novak
Ilustracje: V. Kabašta
Tłumaczenie: L. Kuciński
Mladé Letá, Bratysława, 1973.