„Mamo, już wiem co kupię Szymonowi na urodziny” – wyszeptał mi wczoraj do ucha Bartuś. „Tintina, pierwszą i trzecią część, bo mu brakuje. I może jeszcze jakieś ze dwie Tajemnice Mai i Lassego.” Ach, ten błysk w oku. Mój kochany siedmiolatek dobrze wie, że pochłonie to wszystko równie szybko, co jego o trzy lata starszy brat. A ja się cieszę, że kupują sobie w prezencie książki i wspólnie się nimi cieszą. Ale spokojnie, nie jest tak malinowo. Już słyszę te kłótnie: „To moja Tajemnica galopu! Teraz ja chcę czytać!” „Ale to ja ci ją kupiłem na urodziny!”
„Wystarczy ci pieniędzy?” „No jasne, mam przecież pięćdziesiątkę!” Zaczynamy szperać i ostatecznie kupujemy:
Tak jak podejrzewałam pięćdziesiątka niestety nie wystarczyła… Ale mama dorzuci. Teraz czekamy na przesyłkę. Potem na urodziny. I w końcu: czytamy! Ja niestety jestem ostatnia w kolejce 🙂
Wspaniale, że książki:)
PolubieniePolubienie
a nie e-booki
PolubieniePolubienie