Doskonale rozumiem Pettsona. Jestem pewna, że po lekturze książki „Findus się wyprowadza” Wy też doskonale go zrozumiecie. Po pierwsze dlatego, że nie da się długo znosić porannych pobudek o czwartej nad ranem (sobota 6:00, podczas gdy w dni powszednie o 7:00 nie sposób wygonić dzieciaków z łóżek). Po drugie dlatego, że kiedy takich porannych pobudek brakuje, robi się jakoś tak pusto i smutno (wakacyjne pobyty u babci). Tak to już jest, jak się ma w domu takiego Findusa, albo całą trójkę małych Findusów, które po prostu muszą sobie rano poskakać po łóżku.
Przede wszystkim cieszymy się, że je mamy! Najnowsze wydawnictwo z serii o Pettsonie i Findusie. Findus i Pettson są dla nas jak członkowie rodziny i każda ich wizyta to prawdziwe rodzinne święto. Wszyscy na raz chwytają za książkę… Ale, ale, findusowo-pettsonowa kolekcja należy do Średniego. To on dał jej początek. Cóż, ja też nieco się do tego przyczyniłam kupując Tort urodzinowy, który trafił do nas jako pierwszy. Ale kto o tym pamięta…
Tak czy inaczej „Findusy” stoją na półce w pokoju Średniego i tak też stanie się z najnowszym skarbem zatytułowanym „Findus się wyprowadza.” Tymczasem jednak – czytamy, poczytujemy, oglądamy…
Jeśli znacie serię o Pettsonie i Findusie to nie muszę opowiadać Wam o specyficznym klimacie książek Svena Nordqvista. Jeśli nie znacie – powiem tylko, że najbardziej niezwykła jest w nich… zwyczajność. No dobrze, gadający kot nie jest może szczególnie zwyczajny, ale poza tym wszystko jest najzupełniej zwyczajne. Aha, jeszcze kury. Zapomniałam, o kurach, które także od czasu do czasu lubią wtrącić się do rozmowy. Ale na tym koniec. Poza tym tylko zwyczajność.
Zwyczajne życie staruszka w małej chatce na szwedzkiej prowincji. Zwyczajne uprawianie ziemniaków, naprawianie różnych zepsutych przedmiotów i codzienny ceremoniał picia kawy z kotem Findusem. No tak, jeszcze kot, który pije kawę nie jest może całkiem zwyczajny. I mukle, małe stworki zamieszkujące domostwo Pettsona… W każdym razie historie opowiedziane w książkach są zwyczajne. A może wcale nie?
Dlaczego „Pettson się wyprowadza”? Trochę złowieszczo zabrzmiał ten tytuł? To koniec? Koniec przyjaźni staruszka i kota? Na szczęście nie. Fakt, jest pewien problem. Chodzi właśnie o poranny ceremoniał kota, w ramach którego codziennie o 4 rano Findus urządzał na łóżku staruszka skoki aż pod sufit. Pettson nie wytrzymał tego i przygotował dla kota domek na miejscu starego wychodka. Findusowi tak się on spodobał, że wyprowadził się nie tylko na noc, ale na całe dnie, zostawiając Pettsona samego i samotnego.
Historia kończy się oczywiście zwyczajnie, po „findusowemu” (a może raczej „pettsonowemu”). Kot przekonuje się, że własna chatka może i jest wygodna, ale niestety za mała, żeby zmieścił się w niej także staruszek. Z kolei Pettson uświadamia sobie, że skakanie po łóżku nie jest w sumie aż takie złe, w porównaniu z samotnością.
Wiem, że tak samo będzie już niedługo. Wakacyjne wyjazdy bez rodziców. Najpierw uczucie luzu, a potem… jakoś tak pusto. Dobrze, że tylko przez tydzień.
Findus się wyprowadza
Tekst i ilustracje: Sven Nordqvist
Wydawnictwo Media Rodzina, 2013