Z „Wierszykami domowymi” było tak. Najpierw książka chodziła za mną. Wyglądała na mnie z witryn księgarni i witryn internetowych. W końcu uległam (nie opierałam się jednak zbyt długo), kupiłam i zaczęło się. „Babciu, muszę ci coś przeczytać” – Średni wykonał pierwszy telefon, po to by zapoznać babcię z wierszem o umywalce. Potem były kolejne telefony i kolejne wierszyki. „Jest ich 78” – dodał Najstarszy.
„Czego jest 78?” – spytałam zdziwiona. „Wierszyków. Sześć i pół tuzinka wierszyków Rusinka. To 78.” – wyjaśnił w sobie właściwy, rzeczowy sposób. Stało się „Wierszyki domowe” opanowały nasz dom od strychu po parter (piwnicy nie posiadamy).
Przyznacie, że aby napisać wiersz o wycieraczce, dywanie, pudle, czy skrzynce na kwiaty trzeba mieć talent. Co tam talent. Super, mega talent. Wydobyć piękno z ławki, okrasić rymami łopatę do śniegu. Do tego każdy z „domowych wierszyków” to nie jakiś tam wiersz, ale Wiersz przez wielkie W. Zgrabne rymy, perfekcyjny rytm, a do tego zaskakująca pointa. Mistrzostwo!
Ale, ale, co zrobiłby Michał Rusinek, bez swojej siostry? Taka siostra to skarb po prostu. Joanna Rusinek okrasiła wierszyki ilustracjami najwyższych lotów. Są jak kropka nad „i”. Nie wiem , czy bez tych niesamowitych rysunków „Wierszyki domowe” miały by tą samą, obezwładniająca moc.
Ja wierszyki Michała Rusinki szczególnie polubiłam za to przymrużone oko, za tę ironię, aluzję, zabawę słowami, a nawet słowne wygłupy i wygibasy. Lubimy czytać książkę na chybił trafił. Spośród 78 domowych arcydzieł wydobywają się nam wówczas a to „Słoiki”, które pozwalają wybrać się w podróż w czasie, a to „Toster”, który z powodzeniem zastąpić może górnika. Nigdy nie wiesz na co trafisz, ale zawsze wiesz, że lekturę skończysz z uśmiechem na twarzy.
A ja popełniłam takie oto „wierszydło”, które przynajmniej w części oddawać ma to, co zadziało się w moim domu, od kiedy zagościły w nim „Wierszyki domowe”. Posłuchajcie opowieści…
Żyją hen w dzikiej puszczy trzej bracia Rusini
Dwaj wielcy okrutnicy, strasznie groźni skini
Siekierami lud straszą, wygląd ich ponury
Jak siekną cię pałaszem, to aż lecą wióry!
Ale najmłodszy z braci, łagodny baranek
mamusi swej pomoże, pozamiata ganek…
Uśmiechnięty jest, grzeczny, słodki cherubinek
I piękne wiersze pisze. Tego zwą Rusinek.
Lecz jeśli wiersze one trafią pod twój dach
To spustoszenie czynią. Na dom pada strach!
Zobacz – książka z wierszami wpadła w ręce synka
Lekcji dziś nie odrobił – bo czyta Rusinka.
Rusinkowe poezje przechwyciła córka
Godzinę siedzi, czyta, nie sprzątnęła biurka!
Najgorsze jednak teraz – książka w rękach matki!
Kończą się bezpowrotnie codzienne obiadki
Mamuśka nie gotuje, o lekcje nie pyta.
Nic tylko rusinkowe wiersze, czyta, czyta, czyta…
Wierszyki domowe
Tekst: Michał Rusinek
Ilustracje: Joanna Rusinek
Wydawnictwo Znak, 2012