Czytałam „Sposób na Alcybiadesa” lata temu. Teraz podsunęłam książkę mojemu jedenastolatkowi i… wsiąknął. Widziałam palące się do późna światło i słyszałam stłumione śmiechy. I wcale się nie dziwiłam. Przecież wiedziałam, że tak będzie. Kto jak kto, ale Niziurski jest niezawodny i nieśmiertelny.

Drogie mamy i tatusiowie, jeśli macie w domu nastolatka to koniecznie podsuwajcie im lektury swojego dzieciństwa. Przekonacie się, że dobra książka nigdy się nie starzeje. Weźmy taki „Sposób na Alcybiadesa”. Książka wydana, uwaga, w 1964 roku! Wtedy nawet mnie nie było na świecie. Ba, moi rodzice jeszcze się nie spotkali! I oto ta książka-staruszka wpada w ręce mojego syna w roku 2013 i co? Pełna fascynacja! Zachwyt i to, co najważniejsze – niesamowita frajda czytania.
Dlaczego „Sposób na Alcybiadesa” od tylu lat podbija serca nastolatków? Z jednego prostego powodu. Jest o szkole! O szkole, której przecież się nie lubi, i okropne jest to, że trzeba do niej rano wstawać. Ale też o szkole, w której mamy najlepszych kumpli, knujemy nasze uczniowskie intrygi, wpadamy w tarapaty i jakimś cudem się z nich wyplątujemy.
W książce grupa uczniów szuka sposobu na to jak przechytrzyć różnych nauczycieli, używając rozmaitych podstępów. W końcu postanawiają zakupić gotową recepturę. Stać ich jednak jedynie na SPONAA, czyli tytułowy Sposób na Alcybiadesa. Alcybiades to starszy nauczyciel historii, łagodny, miły, właściwie bezproblemowy, dlatego sposób na niego jest najtańszy.
Jak to u Niziurskiego bywa cała intryga kończy się w sposób zaskakujący. Do tego niezawodny humor autora i warta akcja pełna nieoczekiwanych zwrotów składa się na świetną książkę dla młodego czytelnika.
Szukacie sposobu na rozbudzenie w swoich nastolatkach miłości do książek? Podsuńcie im „Sposób na Alcybiadesa”. Efekt gwarantowany.
Sposób na Alcybiadesa
Autor: Edmund Niziurski
Firma Księgarska Jacek Olesiejuk, 2007
U nas to lektura szkolna w tym roku, mam nadzieję, że się spodoba młodzieży;)
PolubieniePolubienie
Kupilem (!) niedawno, dzieciom nie daję bo sam pod kołdrą czytam pękając ze śmiechu. A wydanie z lat siedemdziesiątych leży u dziadków. Nabiera wartości.
PolubieniePolubienie
Mój Najstarszy (lat 11) jest właśnie po lekturze „Siódmego wtajemniczenia” Niziurskiego. Lektura była dwukrotna, raz za razem + intensywne „podczytywanie” fragmentów. Śmiechów-chichów nie brakowało 🙂
PolubieniePolubienie