Tak się składa, że matematyków w naszej rodzinie dostatek. Dziadek matematyk, babcia matematyk, wujek matematyk… Rośnie też nowe pokolenie matematyków, a wśród nich i mój najstarszy synek, który chętnie sięga po wszystko co dotyczy liczenia. Dlatego książka „Matemagia” od razu zaczęła przechodzić z rąk do rąk, aż trafiła w ręce nestora rodu – Dziadka. To właśnie on napisał niniejszą recenzję, a ja nie śmiem w nią w żaden sposób ingerować. Powiem tylko, że się z nią zgadzam. W końcu z Tatą się nie dyskutuje, prawda? 🙂

Matemagia? Co to takiego? Być może nawet po przeczytaniu książki A. Benjamina i M. Shermera nie będziemy mieli pewności, że już wiemy co to takiego. Matemagia powstała z połączenia „matema” i „magii”, za pomocą ich części wspólnej „ma”. Jak widać w matemagii jest cała magia i duża część matematyki.
Już po przeczytaniu kilku rozdziałów tej książki zauważamy, że szybkie liczenie nie jest trudne przy włączonej, w naszym mózgu, opcji „myślenie”. Przedstawione w tej książce sztuczki, nie są wszystkimi, które zna matematyka. Tutaj znajdujemy wyłącznie sztuczki arytmetyczne. Domyślam się ponadto, że żaden młody czytelnik nie będzie w stanie biegle posługiwać się wszystkimi opisanymi tu sztuczkami. Znajomość części z nich będzie już dużym sukcesem.
Początek książki to wyłącznie magia. Piękne „sztuczki liczbowe” zaskakują nas jedna po drugiej. Kolejne strony to coraz więcej matematyki, coraz dokładniejsze wyjaśnienia dlaczego to działa, to realizacja podstawowej dydaktycznej zasady – umieć i rozumieć. Chociaż domyślamy się, że cała ta magia jest efektem naszych wcześniejszych doświadczeń z matematyką, to jednak atmosfera magii zostaje. Z tą książką uczymy się matematyki w przekonaniu, że jest to coś magicznego i do końca możemy pozostać nieświadomi tego, że cała matematyka jest magią.
Podstawową zasadę „matemagii” określę cytatem z tej książki: „Na sukces składają się trzy rzeczy: upraszczanie , upraszczanie, upraszczanie.” Skoro to takie oczywiste, to warto zadać sobie pytanie, dlaczego tego nie uczą w szkole? To pytanie pada również w pewnym miejscu tej książki. Odpowiedź jest prosta. Uczą, ale my tego nie chcemy zauważyć, bo to jest w szkole. Jeśli to dzieję się poza szkołą, albo dowiemy się tego czytając tę książkę – to zupełnie co innego. Lubimy uczyć się tego czego chcemy i we własnym tempie, a nie tego co nam każą. Dodatkowym atutem, jest sposób w jaki ta matemagia została opisana. Oj, gdyby wszystkie książki matematycznie czytało się z taką przyjemnością?
Aby podkreślić walory tej książki wypadałoby przytoczyć kilka przykładów. Nie jest to jednak proste, gdyż żaden mój wybór nie będzie reprezentatywny. Tu są po prostu cuda. Cuda, jak to cuda, wyglądają tajemniczo. Jednak rolą matematyki jest rozwikłanie tajemnic. Dla czytelnika ze szkoły podstawowej stosowaniem magii będzie obliczanie w kilka sekund kwadratów dowolnych liczb dwucyfrowych np. 412. Okazuje się, że wystarczy znać jeden z iloczynów 42×40, 43×39, 44×38 itp. Oczywiście najłatwiejszy do obliczenia z wymienionych, jest iloczyn 42×40. Wprowadzając drobne korekty, opisane w książce, poznamy wartości wszystkich pozostałych iloczynów 41×41, 43×39, 44×38 . Prawda, że warto dowiedzieć się trochę dokładniej jak to działa. W dodatku, jeśli czytelnik tylko zechce, to znajdzie w tej książce odpowiedź na pytanie: dlaczego to działa i daje dobre wyniki? Dla ucznia gimnazjum interesujące będą również szybkie sposoby zamiany ułamków zwykłych na dziesiętne, problemy szybkiego dzielenia, obliczania pierwiastków, a może ukryte, w notkach biograficznych, ciekawostki. Chodzi o bezbłędne podawanie wyników dodawania np. 1+2+3+…+40 sposobem Gaussa, lub paradoks opisany przez Marilyn von Sawent.
Podstawą matematyki są dwa pytaniach: Jak? i Dlaczego? Aby być magiem wystarczy znać odpowiedź tylko na jedno z tych pytań- jak? Aby zostać matemagiem trzeba jednak posiąść odpowiednią wiedzę. Nie ma matemagii bez wiedzy. Każda wiedza może być wykorzystana jako magia. Zachęcam więc do tego, aby jak najwięcej z młodych czytelników zaliczało się do znawców matemagii, gdyż to stworzy prawdziwą konkurencję w świecie matematyki i matemagii, które wzajemnie się uzupełniają. Oczywiste jest, że bez znajomości podstaw matematyki nie byłoby matemagii. A może warto spróbować uczyć się matematyki przez matemagię? Myślę, że efekt jest murowany. Kiedy rozpoczynać naukę? Im wcześniej tym lepiej. Począwszy od klasy 4 lub 5 szkoły podstawowej już można z powodzeniem odnosić sukcesy w matemagii i można być w swojej klasie niezłym „matemagiem”. W dodatku mamy książkę która jest przewodnikiem po matemagii. Pewne jest, że ta książka naprawdę wciąga i kto tylko ma odrobinę zacięcia do odkrywania tajemnic, szybko jej nie odłoży.
Matemagia. Tajniki pamięciowej matematyki
Autor: A. Benjamin, M. Shermer
Wydawnictwo Pierwsze, 2012