Lubicie książki obrazkowe? My lubimy. Książeczka „Gdzie jest pingwin?” przeszła u nas przez wszystkie małe i większe ręce. Obrazki, jak się okazuje, nigdy się nie nudzą, a jeśli dojdzie do tego element rywalizacji – emocje gwarantowane!
Szukamy pingwina – nie jednego, całej, liczącej dziesięcioro osobników, rodzinki niesfornych pingwinów, które uciekły z ZOO. Każdy pingwin ma jakąś swoją cechę szczególną i wszystkie potrafią doskonale maskować się w tłumie. Naszym zadaniem jest odszukanie ich w różnych sytuacjach: w supermarkecie, nad jeziorem, pod wodą, w muzeum…
We wszystkich tych miejscach jest mnóstwo ludzi i bardzo dużo się dzieje. Czasami można dostać prawdziwego oczopląsu. Zadanie odnalezienia pingwinów nie jest więc łatwe i po każdym przewróceniu kartki, liczymy od nowa. „O mam Briana.” „A ja widzę Dygotkę – to ta w czapce.” „Ja mam Śnieżynkę i Amelię.”
Każdy pingwin ma swoje imię, swój atrybut (czapka, irokez na głowie, cylinder, czy okulary) i został na początku książki przedstawiony czytelnikom (a raczej oglądaczom). Wiemy co każdy pingwin lubi i dzięki temu czasami łatwiej wyłowić je w tłumie.
Dla tych, którzy się w końcu poddadzą na końcu książki znajdziemy podpowiedzi,. Są tu też zadania dodatkowe. Radze jednak wysilić wzrok, ale też nieco pokombinować. To świetna zabawa, także dla dorosłych.
Gdzie jest pingwin?
Tekst: Sophie Schrey
Ilustracje: Chuck Whelon
Tłumaczenie: Regina Kołek
Wydawnictwo IUVI, 2013