Szkoda, że ta książka wcześniej nie wpadła w nasze ręce. Zwykle przestrzegamy zasady, by najpierw przeczytać książkę, a dopiero potem obejrzeć film. Tym razem było inaczej. Film „Nie kończąca się historia” to moje wspomnienie z dzieciństwa, którym podzieliłam się z dziećmi. Po tylu latach urzekł ich tak samo, jak niegdyś mnie. Teraz zachwycam się powieścią Michaela Ende, który wymyślił niezwykły świat Fantazjany i odkrywam zupełnie nowy, „książkowy” wymiar „Nie kończącej się historii”. Lepiej późno niż wcale.

Myślę, że nie muszę tłumaczyć dlaczego nie lubię zaczynać od ekranizacji, by później sięgnąć po książkowy pierwowzór. Obraz zwykle tak głęboko zapada w pamięć, że trudno wyrzucić go z głowy i zasiąść do lektury bez filmowych „obciążeń”. Bałam się, że tak właśnie będzie z „Nie kończącą się historią”. Sugestywne obrazy stworzone przez reżysera były ze mną od dzieciństwa. Dopiero teraz, czytając książkę dowiaduję się, jak wygląda Fantazjana wymalowana przez jej twórcę – Michaela Ende.
Uwaga!
Kod rabatowy 35 % od Wydawnictwa Znak
dla czytelników Mamaczyta.pl
Odbierz rabat!
Kamień spadł mi z serca, czytam i widzę ten magiczny świat jakby na nowo. Jest tutaj takie pole do popisu dla wyobraźni czytelnika, że żaden wcześniej widziany obraz nie zakłóca odbioru. Ende opisuje stworzoną przez siebie rzeczywistość w sposób precyzyjny, szczegółowy – gęsto tu od przymiotników.
W przypadku tej konkretnej książki jest jeszcze coś, coś bardzo ważnego. Czytając „Nie kończącą się historię” czytelnik sam staje się jej głównym bohaterem, kolejnym wcieleniem Bastiana Baltazara Buksa – nieśmiałego, otyłego chłopca, opuszczonego przez kolegów i rodzinę, poszukującego wytchnienia w świecie wyobraźni. Przecież na mojej książce też widnieje magiczny owal i dwa pożerające się nawzajem węże. To AURYN! Przecież i moja, i Bastiana książka nosi ten sam tytuł „Nie kończąca się historia”!
Każdy czytelnik odkrywa powieść Ende na nowo, na swój sposób. Tylko dla mnie słowa układają się w pewien wyjątkowy wzór, każdy ma swój rytm czytania, każdemu odmalowuje się przed oczami zupełnie inna Fantazjana.
Książka zaczarowała mnie świeżością i pewną uniwersalną myślą dotyczącą potęgi wyobraźni i roli jaką w stosunku do każdej książki pełni jej odbiorca, czytelnik – czytając książkę, tak naprawdę stwarza historię. Bez niego książka jest martwa.
Zadziwił mnie także sposób, w jaki „Nie kończącą się historię” wydał Znak. Dwa przedstawione w książce światy reprezentowane są tu przez dwa kolory czcionek. Świat Bastiana to kolor pomarańczowy, świat Fantazjany – granatowy. Super!
Celowo nie zdradzam fabuły powieści, domyślam się zresztą, że wielu dorosłych czytelników i pewnie większość dzieci zna ją ze wspomnianego już filmu. Choć wersja książkowa jest jeszcze bogatsza w przygody! Ale nie tylko o fabułę tu chodzi, choć ta jest zupełnie niezwykła, z pośród wielu różnorodnych wątków każdemu czytelnikowi pozwala wydobyć coś dla siebie. Mnie w „Nie kończącej się historii” najbardziej urzekło właśnie to, czego w filmie nigdy nie uda się oddać – osobista relacja czytelnika z książką. To właśnie ona stwarza „Nie kończącą się historię.”
Nie kończąca się historia
Tekst: Michael Ende
Tłumaczenie: Sławomir Błaut
Wydawnictwo Znak, 2014