„Najmniejszego Słonia Świata” pokochać można od pierwszego wejrzenia. Dosłownie. Zwierzątko spogląda na nas swoimi wielgachnymi oczami i od razu wiemy, że jest jak każde dziecko: czasem psotne, czasem nieposłuszne, nie raz zdarza mu się wpaść w tarapaty. Jest jednak bardzo kochane i ma wielkie, dobre serce. Czytając książkę Macieja Szymanowicza, wraz ze słoniątkiem przeżywamy niezwykłe, zabawne, ale też mrożące krew w żyłach przygody, a przy okazji poznajemy bohaterów, w których udaje nam się rozpoznać siebie samych.
Macieja Szymanowicza znamy jako świetnego ilustratora książek dla dzieci. „Najmniejszy Słoń Świata” to jego debiut pisarski. Muszę przyznać, że książka jest naprawdę niebanalna, a wartką akcję udało się autorowi wzbogacić o ważny morał. Bez zbytniej nachalności. Po przeczytaniu książki dzieci oddychają z ulgą -sympatyczny Słonik wykaraskał się szczęśliwie ze wszystkich tarapatów, a my rodzice kiwamy głowami wzdychając: „Każdy najlepiej uczy się na własnych błędach. I mały słonik, i… nasze dzieci.”
Nie zdradzę całej fabuły książki, żeby nie odbierać wam przyjemności czytania. Powiem tylko, że tytułowy Słonik, mieszkaniec ZOO, postanawia wybrać się do Afryki. W końcu tam jest jego dom. Chce spełnić swoje marzenie i żeby to osiągnąć jest gotów do wielkich poświęceń. Postanawia jeść tylko jednego fistaszka dziennie, by stać się tak małym, że przeciśnie się przez kraty.
Słonik nie słucha błagań mamy i wymyka się ze swojego wygodnego domu. I tak wszystko się zaczyna! Świat okazuje się niezwykle wielki i bardzo tajemniczy. Słonik trafia do szkoły, do cyrku, do worka pospolitych złodziejaszków. Bywa w tej historii bardzo groźnie i bardzo zabawnie. Pojawienie się słonika sieje niemały ferment, ale jakże pozytywny jest ten ferment! Dzieci, które się nigdy nie za sobą nie przepadały nagle zaczynają współpracować – mają wspólny cel i wspólnego przyjaciela – Słonika.
Historia napisana jest lekkim, współczesnym językiem, a młodzi czytelnicy mogą w niej łatwo rozpoznać znane sobie typy charakterów: surową nauczycielkę, która koniec końców okazuje się nie taka zła, przebiegłego cyrkowca, droczących się ze sobą kolegów z klasy. A my rodzice? W Słoniku rozpoznamy nasze pociechy – ciekawskie, czasem nieposłuszne, ale jakie kochane. I te oczy…
Najmniejszy Słoń Świata
Teks i ilustracje: Maciej Szymonowicz
Wydawnictwo Muza SA, 2014