Zanim dowiecie się, co cieszy Alberta, powiem Wam, co cieszy naszą czytającą rodzinkę. Cieszy nas każda nowa książka o tym sympatycznym chłopcu. Kiedy zawitała do nas kolejna część serii Gunillii Bergström „Co cieszy Alberta?” nie tylko od razu rodzinnie przystąpiliśmy do czytania, ale także sięgnęliśmy po inne przychody naszego bohatera. Tak to już jest z Albertem, można go czytać w ilościach hurtowych, potem wracać i czytać raz jeszcze. Zawsze cieszy tak samo.
„Co cieszy Alberta?” doskonale wpisuje się w moment. Dopiero co rozebraliśmy choinkę i wraz z suchym drzewkiem ulotniła się magia Świąt. Pusto się zrobiło. Świąteczne słodycze też już zjedzone…
Albert ma podobne zmartwienie. Razem z tatą wpadają w melancholijny nastrój. Tęsknią za świątecznym nastrojem. Dlaczego ciągle nie może być fajnie? Pytają sami siebie.
A co na to babcia? Śmieje się z nich! Ona wie, że nudne dni są po to, żeby po nich znowu wydarzyło się coś wyjątkowego. Gdyby każdy dzień był wyjątkowy, nigdy byśmy tego nie docenili. Babcia to ma głowę! Ale co najważniejsze – babcia ma rację. Nie mija chwila i nuda odchodzi w zapomnienie. Alberta odwiedza najlepszy kolega Wiktor, a tata oddaje się myśli o zbliżającej się Wielkanocy.
Taka niewielka książka, a taka wielka w niej mądrość.
Co cieszy Alberta?
Tekst i ilustracje: Gunilla Bergström
Tłumaczenie: Katarzyna Skalska
Wydawnictwo Zakamarki, 2014
Mina Alberta i jego taty jest bezbłędna, i jeszcze te gołe gałązki świerka. Przyjemna historia.
Zapraszam do mnie:) http://madebybibi.blogspot.com/
PolubieniePolubienie