W ferie zimowe Mikołajek i jego koledzy poszli zjeżdżać z górki na sankach. Kiedy się spotkali, zaczęli rozmawiać. Gotfryd przechwalał się, że ma najlepsze sanki. Euzebiusz powiedział, że to nieprawda. Gotfryd krzyknął, że sanki Euzebiusza to stary grat. Euzebiusz obraził się i dał mu fangę w nos. Później zaczęli rzucać się śnieżkami. Reszta chłopaków zjeżdżała na sankach. Po pewnym czasie znudzili się. Kleofas zaproponował wyścigi.
Chłopcy zaczęli się kłócić, gdzie ma być start, a gdzie meta. Joachim chciał, żeby start był przy drzewie, meta przy płocie. Alcest powiedział, że on to ustali, bo jest sędzią. Mikołajek oznajmił, że Alcest jako sędzia nie może brać udziału w wyścigu. Alcest się obraził i odszedł na bok jeść bułkę z dżemem. Kleofas krzyknął, żeby się nie kłócili, że trasa będzie od drzewa do płotu, a Alcest nie może brać udziału, bo jest sędzią.
Rozpoczęły się wyścigi. Każdy ustawił się na starcie. Alcest pomachał chusteczką i wszyscy ruszyli z górki. Następnie zjechali, każdy w inną stronę. Tylko Mikołajek i Euzebiusz zderzyli się. Mikołajek upadł i zwichnął rękę.
Przez trzy tygodnie nosił rękę na temblaku, ale i tak wszyscy uważali, że było świetnie.
Kinga Nowicka, kl. Vb