Idziemy na ryby

Pewnego dnia, wracając ze szkoły, postanowiłem wraz z kolegami: Gotfrydem, Euzebiuszem i Alcestem, wybrać się na ryby. Był piękny, słoneczny dzień, aż prosiło się, aby spędzić go na dworze.

Gotfryd jako jedyny posiadał wędkę, więc szybko pobiegliśmy do jego domu. Okazało się jednak, że wędka nie miała żyłki, bo już dawno nikt z niej nie korzystał. Szkoda było zrezygnować z naszego postanowienia, więc zaczęliśmy poszukiwania czegoś, co zastąpi żyłkę. Nikt z nas nie posiadał żadnej mocnej nici, jednak Gotfrydowi przypomniało się, że niedawno robił dla mamy długi naszyjnik z koralików, właśnie na żyłce. Szybko pobiegliśmy do garderoby jego rodziców i chwyciliśmy za długi naszyjnik.

– Ten będzie idealny – powiedziałem.

– Fakt, jest długi, żyłki powinno wystarczyć na tyle, aby przywiązać ją do czubka wędki – powiedział Euzebiusz.

– To przerwijmy go! – krzyknął Gotfryd.

Nie minęła chwilka, a  koraliki turlały się po ziemi.

– Trzeba je wszystkie pozbierać. Jak skończymy łowić, ponownie zrobimy naszyjnik, aby mama się nie zorientowała – powiedział Gotfryd.

– Później – powiedziałem. – Jak wrócimy z połowów.

– Teraz przywiążmy żyłkę do wędki i haczyka – powiedział Euzebiusz.

Tak też zrobiliśmy. Mieliśmy już iść nad wodę, kiedy przypomniało nam się, że nie mamy nic na przynętę. Szybko jednak zwróciliśmy uwagę na wielką bułkę, którą jadł właśnie Alcest. Wszyscy spojrzeliśmy na niego, aż się wystraszył.

– To moja bułka, nie oddam! To dopiero moje piąte śniadanie! – krzyknął Alcest.

Euzebiusz pierwszy podszedł do Alcesta i bez słowa dał mu fangę w nos. No
i się zaczęło. Alcest zaczął biegać po pokoju jak oszalały, ściskając bułkę
w ręku. Za nim biegał Euzebiusz z wędką i krzyczał: „Dawaj bułkę! Dawaj bułkę!”. Kiedy już go prawie złapał, poślizgnął się na rozsypanych koralikach
i upadł, łamiąc wędkę. Tylko Alcest się chyba ucieszył, bo od biegania dostał zadyszki i uświadomił sobie, że kiedy wędka już się połamała, to jego bułka jest już bezpieczna. Po chwili weszła mama Gotfryda. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną, gdy zobaczyła Euzebiusza z połamaną wędką i rozsypane koraliki.

Szybko pożegnaliśmy się z Gotfrydem i rozeszliśmy się do swoich domów. Tego dnia już żadne z nas nie miało ochoty, aby wyjść na dwór.

Kamil Rupiński, kl. Vb

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s