Co jest takiego w tej książce, że jednakowo rozbawia przedszkolaka i niemal-gimnazjalistę? A na dokładkę ich mamę. Tym razem Boluś ma szczerze dość tego, że mama bezkarnie rozstawia po pułkach jego ziemniaki i patyki. Sprzata! Też mi coś. Ale Boluś tego nie chce. Wraz z Chrumtaskiem postanawia wyprowadzić się z domu. Tak przecież nie da się żyć! To uczucie doskonale zna i przedszkolak i niemal-gimnazjalista. I ich mama. Właśnie dlatego „Ależ Bolusiu!” rozbawia ich do łez.
Boluś to taka cudowna świnka, która jakoś dziwnie przypomina mi moje dzieci. Historyjka z pozoru dla najmłodszych czytelników – niewiele tekstu, dużo ilustracji. W naszym rodzinnym gronie maluszków już brak, a delektują się przygodami Bolusia dosłownie wszyscy.
Historyjki o Bolusiu są krótkie, acz bardzo treściwe. Jedna część treści ukrywa się w słowach, a druga – w cudownych ilustracjach. Paradoksalnie „Ależ Bolusiu!” jakoś najbardziej pasuje mi do mojego zbuntowanego nastolatka, które tez nie raz ma szczerą ochotę wykopać sobie swój własny dołek i doświadczyć życia na własnej skórze. Gdzieś gdzie mama nie przestawia zabawek i nie każe się myć, wtedy kiedy nie mamy na to ochoty.
Ależ Bolusiu!
tekst: Barbro Lindgren
ilustracje: Olof Landström
Zakamarki