Nigdy nie wiem, które historie o Tintinie Średni już zna, a których nie. Dlatego z pewną nieśmiałością wręczyłam mu trzy, jeszcze cieplutkie części komiksu: „Lot 714 do Sydney, „Klejnoty Bianki Castafiore” i „Tintin i Picarosi”. „Znasz?” „Znam. Ale czytałem tylko w małej wersji, a tam nie widać wszystkich szczegółów. Dzięki mamo!” No jasne! Przecież Tintin to nie tylko czytanie, ale też, a może przede wszystkim, oglądanie.
Tintin to prawdziwe arcydzieło sztuki komiksowej. Cieszę się, że moje dzieci to doceniają i potrafią dostrzec w rysunkach Hergé te maleńkie subtelności, które tekstowi dodają niezwykłego smaczku.

W naszej kolekcji znajdują się zbiory w formacie zeszytu (zwane przez Średniego małymi), a także książki w formacie A4 (duże). Teraz i ja to dotrzegłam, duży format pozwala lepiej przyjrzeć się obrazkom i znaleźć w nich więcej szczegółów, które są tak charakterystyczne dla sztuki Hergé.
Jeśli mielibyśmy doradzać, to razem ze Średnim polecamy duże Tintiny. Może i mniej poręczne, i trudniej schować do plecaka (czy torebki), ale wrażenie estetyczne jakby pełniejsze.
Przygody Tintina: „Lot 714 do Syndey”/ „Klejnoty Bianki Castafiore” / „Tintin i Picarosi”
Hergé
Wydawnictwo Egmont, 2015