Powiem tak: „Mniej więcej grzeczne rymy” to książka niepozorna. Nie za duża, nie za mała. Niezbyt kolorowa. Dla mnie jednak wielka z jednego powodu: to pierwsza książka, którą Najmłodsza przeczytała od deski do deski. Jej dumna mina, kiedy zamykała książkę po przeczytaniu ostatniej strony… Bezcenne.
„Mniej więcej grzeczne rymy” to zbiór wierszyków, które opowiadają o dziecięcych sprawach. O przedszkolu, o zabawie plasteliną, o nauce angielskiego. Ale też o tym, jak prawidłowo się odżywiać, o wizytach u logopedy – wszystko napisane prostym, lekkim rymem, który z radością przeczyta początkująca w sztuce czytania sześciolatka. Jest też wyczuwalna nuta ironii. Jest zabawa słowem.
Dumna mina Najmłodszej to chyba najlepsza reklamą tej książeczki. Może nigdy nie trafi ona do wielkich sieciowych księgarni, ale dobrze byłoby, gdyby miała szansę dać radość całej masie czytających dzieci.
Mniej więcej grzeczne rymy
Tekst: Hanna Milewska
Ilustracje: Magdalena Skrzeczkowska
Opowieści dla dzieci, 2016