Niewidzialni w Australii

Jestem wielką szczęściarą. Dzięki mojej pracy udało mi się zajrzeć w różne zakątki świata. Doleciałam nawet do Australii. Poznałam i polubiłam Australijczyków, z którymi na co dzień pracuję. Odbyłam długie spacery po Sydney. Byłam w słynnej operze, kąpałam się w oceanie i oglądałam z samolotu rozpalone słońcem rozległe australijskie przestrzenie. Ale niewiele wiedziałam o Australii i jej rdzennych mieszkańcach. Dlatego sięgnęłam po książkę “Niewidzialni” Mateusza Marczewskiego. Wstrząsnęła mną. Książka opowiada o historii i współczesnych losach Aborygenów. 

Mieszkaniec Sydney, Melbourne, Alice Springs czy perth omija Aborygenów szerokim łukiem i stara się ich nie dostrzegać. Dawni dumni mieszkańcy tych ziem zostali zepchnięci na margines zbiorowej świadomości. Stali się niezauważalni. Niewidzialni.

Mateusz Marczewski odważył się ich zobaczyć. Co więcej – wpatrywał się w nich tak długo, aż odkrył ich prawdziwą duszę. I o tym jest ta książka. / Maciej Robert

Zaczęłam się zastanawiać, czy widziałam Aborygenów spacerując po Bondi Beach, albo idąc z Manly do North Head? Nie. Ale dostrzegłam osoby o charakterystycznych rysach, leżące na parkowych ławkach w Wynyard Park. Dzięki książce Marczewskiego zrozumiałam dlaczego tak jest.

Wyobraźcie sobie lud, który okiełznał nieprzyjazny australijski busz. Palące słońce, pająki, jadowite węże. Lud, który z wielkim szacunkiem traktował otaczający ich świat stworzony przez Tęczowego Węża. Lud, który jak żaden inny potrafił odczytywać sygnały płynące z otaczającego ich buszu. Lud, którego legendy o Czasie Snu, sięgają 50 tysięcy lat! Lud, którego system wierzeń jest tak głęboko metafizyczny, że staje się nieprzetłumaczalny na żaden ze znanych języków. 

Nagle, wcale nie tak dawno temu, w aborygeński świat wkracza biały człowiek. Biały, nie tylko mówi innym językiem, ale przynosi ze sobą kulturę tak odmienną, że nie istnieje tłumacz, który jest w stanie podjąć się przekładu jednego świata na drugi.

Ale Biały ma wiele “przewag”, a główna z nich nazywa się “cywilizacja”. Biały eksterminuje Aborygenów. To nietypowy rodzaj eksterminacji, który opiera się przede wszystkim na zerwaniu więzi plemiennych i rodzinnych, fundamentu, na których Aborygeńska społeczność budowała od tysiącleci. 

Historie, które przeczytałam w książce Marczewskiego, choć opowiadają o gorącej Australii, zmroziły mnie. A najbardziej historia o “skradzionych pokoleniach”. Przez niemal wiek, do lat 70-tych XX wieku, aborygeńskim rodzinom odbierane były dzieci. Trafiały one do sierocińców, w których dorastały nie tylko z dala od rodziny, ale też z dala od własnej kultury i wierzeń, gdzie były karane za używanie swojego rodzimego języka. Wiecie, kiedy australijski rząd oficjalnie przeprosił aborygeńską społeczność za wyrządzone im krzywdy? W roku… 2008! 

Tymczasem przez wszystkie te lata lud pozbawiamy fundamentu zatracił swoją tożsamość.

Teraz, kiedy lepiej poznałam losy Aborygenów, tym bardziej cieszą mnie zmiany, o których słyszę siedząc wygodnie w swoim domu na północnej półkuli. Góra Uluru zamknięta dla turystów. Święte miejsce Aborygenów nie będzie już bezczeszczone. Ale czy Australia jeszcze kiedykolwiek będzie należeć do ludu, do którego należała przez tysiąclecia? Kiedy spaceruję ulicami Sydney, nie wydaje mi się to realnym scenariuszem.

Niewidzialni
Mateusz Marczewski
Wydawnictwo Czarne, 2012

1 myśl w temacie “Niewidzialni w Australii”

  1. Straszne takie reportaże, jak rdzenną ludność metodycznie niszczono. Aczkolwiek czuję się trochę, jak hipokryta, bo to opowieść w żaden sposób nie dotykająca mnie osobiście. W Europie to wszystko dawno się wydarzyło – kto miał wyginąć – wyginął. Ty tam przynajmniej byłaś 😉

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s