Po raz kolejny zaskoczyła mnie moja własna biblioteczka. I niech Was nie zwiedzie tytuł – nie będę pisać o popularnym serialu na Netflix. „Dom z papieru” to niepozorna książeczka, która zabrała mnie do świata dziwnego i nieco szalonego. Argentyński pisarz, Carlos Maria Dominguez stworzył współczesną baśń o bibliofilu, którego pasja przeradza się w swoisty rodzaj obłędu.
Książkę otwiera historia Blumy Lennon, badaczki literatury latynoamerykańskiej na Uniwersytecie w Cambridge. W londyńskim sklepie z używanymi rzeczami Bluma kupiła egzemplarz wierszy Emily Dickinson. Kiedy przegląda świeżo nabytą książkę, Bluma wpada pod samochód i ginie na miejscu.

Dominguez podaje jeszcze kilka przykładów, świadczących o tym, jak niebezpieczne bywają książki. Pewien profesor został ciężko ranny, kiedy na głowę spadło mu pięć tomów Encyklopedii Britannica. Natomiast w Chile niczego nieświadomy pies zdechł na niestrawność po połknięciu stronic „Braci Karamazow”.
Jednak głównym bohaterem „Domu z papieru” jest Carlos Brauer. Narrator trafia na jego ślad w dość niezwykłych okolicznościach. Po śmierci Blumy Lennon do Cambridge dociera zaadresowana na jej nazwisko przesyłka. W liście nadanym z Montevideo znajduje się kopia „Smugi cienia” Josepha Conrada. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że książka ubrudzona jest cementem.
Śladem przesyłki narrator wyrusza na poszukiwania nadawcy listu. Okazuje się, że po jednej z konferencji naukowych Carlos Brauer spędził w towarzystwie Blumy upojną noc i równie upojny dzień. Kobieta podarowała mu na pamiątkę kopię „Smugi cienia” z własnoręczną dedykacją. Tylko czemu książka była tak zniszczona? Co musi stać się z książką, by została ubrudzona cementem?
Detektyw-narrator dowiaduje się, że Brauer był zupełnie wyjątkowym kolekcjonerem książek. Czytał je namiętnie, ale też katalogował według sobie jedynie zrozumiałych zasad. Nie stawiał nigdy koło siebie dzieł autorów, którzy byli ze sobą poróżnieni, lub wyznawali inny pogląd na życie.
Kolekcja Brauera była prawdziwie imponujących rozmiarów. Kiedy w życiowej zawierusze bibliofil stracił swój dom, zostały mu tylko jego książki. Nie mógł się z nimi rozstać. Dlatego spakował swój książkowy dobytek, wywiózł na plażę w okolicy Montevideo i tam zbudował dom – dom z książek.
To jak i dlaczego umorusana cementem „Smuga cienia” trafiła na biurko (bo nie do rąk) Blumy, pozostawię Wam do odkrycia. Sięgnijcie po tę małą książeczkę, która z pewnością bez trudu zmieści się nawet w bardzo zatłoczonej biblioteczce. „Dom z papieru” w przewrotny sposób pomaga czytelnikom uświadomić sobie, jak książki zmieniają nasze życie. Jestem pewna, że nie zawsze na gorsze.
Dom z papieru
Autor: Carlos Maria Dominguez
Przekład: Andrzej Sobol-Jurczykowski
Świat Książki, 2005
Przeczytałam i jest to jedna z tych książek, których nie znoszę dogłębnie i zupełnie. Nie pasuje mi: kreacja świata, narrator, Bluma… Ale to, co mnie bolało najbardziej to podejście do kobiet. Bo może i Bluma była beznadziejnym przypadkiem, ale z jakichś przyczyn jej postawa rzutowała na opinię o kobietach w ogóle, a już niezależnych w szczególe. Może się czepiam i miałam zły czas, niemniej – do lektury nie wrócę, napuszona, niestrawna i …nie no, mizoginiczna po prostu, br.
PolubieniePolubienie