Podróż ludzi Księgi

Swoją “fazę” na książki Olgi Tokarczuk przechodziłam jakieś kilkanascie lat temu. “Podróż ludzi Księgi” przeczytałam jednak po raz pierwszy teraz. Narobiła mi ta książka niezłego bałaganu w głowie. Przewracam ostatnią stronę książki i myślę: “Co mam o tym wszystkim myśleć? Czym było to, czego właśnie doświadczyłam?” Tyle wątków. Tyle możliwych interpretacji. Którą z nich wybrać? Która z nich jest właściwa?

Siła tej książki polega według mnie na tym, że każdy może przeczytać ją nieco inaczej. To książka o podróży, a ta dla każdego podróżującego też oznacza co innego. Tak sobie myślę, że “Podróż ludzi Księgi” to taki zasupłany motek włóczki – możesz zacząć rozplątywać z różnych stron. I za każdym razem rezultat będzie nieco inny.

To pierwsza powieść w karierze Olgi Tokarczuk. Akcja toczy się we Francji w 1685 roku, kiedy to król ustanowił katolicyzm jako jedynym legalnym wyznaniem. Liczne rzesze hugenotów, wyruszają do Holandii, by tam znaleźć swój nowy dom. Tymczasem, zgodnie z legendą, w murach prastarego klasztoru w Pirenejach znajduje się Księga, która może zmienić losy świata. 

To co mnie w historii Tokarczuk zachwyciło najbardziej to zderzenie mistycyzmu z cielesnością. Bohaterzy powieści wyruszają po Księgę – obiekt symbolizujący Moc, Boga, wszystko co jest ponad człowiekiem – ostateczną mądrość, odpowiedź na wszystkie pytania. Jednak każdy z trzech głównych bohaterów podróżuje z innego powodu. Markiz, człowiek wykształcony i majętny  chce zdobyć Księgę. Weronika – wytworna kurtyzana podąża za miłością, której poszukuje od zawsze i odnajduje w osobie Markiza. Gauche – niemowa, nie posiadający nic poza wiernością swojego żółtego psa – on podąża przed siebie by zaspokoić podstawową potrzebę bycia komuś potrzebnym i grzać się w cieple piękna i uśmiechu Weroniki.

Markiz, wyruszając po Księgę zostawia żonę i syna. To jednak nie jest ważne, Księga jest ponad wszystkim co ziemskie i usprawiedliwia, każdy ludzki uczynek. Kiedy Markiz spotyka Weronikę, wkrada się cielesność. Weronika pobudza jego zmysły i rozpala w nim ogień. Weronika kocha prawdziwą żarliwą miłością i jest w stanie dla Markiza i owej miłości pokonać niejedną niewygodę. Przedziera się przez góry, spożywa najprostszą możliwą strawę, śpi w podłych warunkach. Byle być blisko ukochanego. Wspiera go w jego dążeniu do celu. 

Markiz jest jednak w wielkiej rozterce. Z jednej strony Księga – musi wyzbyć się swojej cielesnej miłości, żeby Księga pozwoliła mu się odnaleźć. Z drugiej strony Weronika – pragnie jej, jej pięknego ciała i jej spierzchniętych od gorączki ust.

A obok tego wszystkiego Gauche, uosobienie prostoty. On pojmuje świat w najprostszy możliwy sposób. Idzie przed siebie, bo tak trzeba. Rozpala ognisko, żeby było ciepło. Pomaga Weronice, bo ją kocha. On jako jedyny dociera do Księgi, pożywia się w rajskim ogrodzie dorodnymi jabłkami i pomarańczami. Po raz pierwszy wydobywa z siebie głos. “Jestem Gauche”, mówi do swojego psa. 

Gauche zostawia Księgę i odchodzi. Markiz i Weronika umierają i na zawsze zostają w nieprzyjaznych górach, a Gauche wraca skąd przyszedł. Po drodze wkłada w zesztywniałą dłoń Markiza jabłko, pozostawiając go wpatrującego się w przestrzeń między niebem a ziemią.

Cóż to za podróż! Wielowymiarowa, magiczna. Podróż, której cel nie został osiągnięty, jak czytamy na ostatniej karcie książki. Ale czy rzeczywiście? Czy my w ogóle wiemy jaki był cel tej podróży? Jeśli Księga rzeczywiście miała moc, to ona decydowała o celu. Czyli jak to jest? Może celem były słowa wypowiedziane przez Gaucha. Może Markiz i Weronika musieli umrzeć, żeby ich miłość przetrwała na wieki. 

Gauche jako jedyny podróżował bez celu i jako jedyny cel osiągnął.

Podróż ludzi Księgi
Autor: Olga Tokarczuk
Wydawnictwo W.A.B 1997

Zdjęcie: Wikipedia Commons

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s